czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 3

Budzik mojego telefonu zadzwonił mi o godzinie 6.00. Wstawałam o tak wczesnej porze tylko z jednego powodu. Żeby pobiegać.Podniosłam się  i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z niej ręcznik, kosmetyczkę, bieliznę,  dresy, koszulkę Hidana , buty i bluzę. Następnie wyszłam z pokoju i poszłam poszukać łazienki. Z prawej strony jak się wychodziło była kuchnio-jadalnia połączone z salonem. Centralnie naprzeciwko duże okno balkonowe. Potem z lewej korytarz prowadzący do wyjścia. Obok kolejne drzwi do pokoju Hidana, zaraz potem sypialnia taty i Debbie. Kolejne dwie pary jasnych drzwi. Podeszłam do jednych z nich. W pokoju było pusto. Zamknęłam je i otworzyłam następne. Moim oczom ukazała się średniej wielkości , niebieska łazienka. Mała wanna, kibel i umywalka ,a nad nią lustro. Wkroczyłam do pomieszczenia i rzeczy położyłam na toalecie. Z kosmetyczki wyciągnęłam gumkę i związałam swoje czarne włosy. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Po 5 minutach wyszłam i wytarłam w ręcznik. Założyłam bieliznę, ubrania <KLIK>.  Sięgnęłam jeszcze raz po kosmetyczkę. Pomalowałam rzęsy i usta truskawkowym błyszczykiem. W pełni ubrana wskoczyłam jeszcze do mojego pokoju i zgarnęłam telefon i pieniądze ,żeby w drodze powrotnej zrobić zakupy na śniadanie. Wyszłam po cichu z domu zamykając drzwi na klucz ,które dostałam niedawno od taty. Windą zjechałam na parter i wyszłam na podwórko. Było chłodno ,lecz w sam raz na bieg. Wolnym truchcikiem wybiegłam z podwórka. Biegłam ulicą ,aż w końcu trafiłam do parku. Przystanęłam i rozglądnęłam się. Ścieżką biegło 4 chłopaków. Śmiali się z czegoś. Zauważyłam niedaleko ławkę. Podbiegłam do niej i usiadłam. Rozprostowałam nogi zajmując całą. Byli coraz bliżej ,a ich śmiech stawał się głośniejszy. Teraz mogłam ich dokładniej zobaczyć. Długowłosy blondyn, czerwonowłosy chłopak, czarnowłosy i rudzielec z mnóstwem kolczyków. Przebiegając spojrzeli w moją stronę i pomachali. Zaskoczona i nieco speszona odwróciłam wzrok. Po dłuższej chwili już ich nie było. Wstałam i leniwie się przeciągnęłam. Zrobiłam krok w przód i usłyszałam jak coś chrupnęło. Na początku myślałam ,że to jakiś patyk. Spojrzałam w dół i ujrzałam telefon.
-Pewnie ,któregoś z nich..- mruknęłam.- Mam za nimi biec ?- spytałam samą siebie. Potem rzuciłam się pędem za chłopakami.
********
-Gdzie oni pobiegli?!- znalazłam się na skrzyżowaniu dróg. Szukałam ich już od godziny. A może pójdę na policję i powiem ,że znalazłam telefon? Przed oczami mignęła mi ruda czupryna. Chłopak skręcił w jakąś uliczkę. Szybko przebiegłam przez ulicę cudem unikając potrącenia. Wybiegłam zza zakrętu , a po chłopaku ani śladu. Zrezygnowana odwróciłam się gwałtownie ,ale odbiłam się od czegoś. Zrobiłam 2 kroki w tył. Pech chciał ,że zaplątałam się o własne nogi i upadłam na pupę .Spojrzałam na osobę od której się odbiłam.  Rozpoznałam czerwonowłosego chłopaka. Patrzył na mnie i głupkowato się uśmiechał.
-Wpadłaś na mnie.- powiedział ,a jego uśmiech się powiększył. Wpadłam na niego? No i co z tego. Żadnego "Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?" czy podania ręki ,żeby pomóc wstać? Pff..
-No i co w związku z tym?- spytałam podnosząc się. Nieznajomy był ode mnie wyższy. Żeby spojrzeć mu w oczy musiałam zadrzeć głowę do góry.
-Należą mi się przeprosiny. - wzruszył ramionami. Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam?
-Chyba się nie rozumiemy eee......
-Sasori.
-Więc Sasori. Nie miałam pojęcia ,że za mną stoisz. Jak kultura wymaga leżącemu trzeba podać rękę ,by pomóc mu wstać.- położyłam ręce na biodrach patrząc z uniesioną brwią na chłopaka.
-Ale ty na mnie wpadłaś i boli mnie tu.- pokazał na klatkę piersiową.
-Jesteś dziwny. Masz.- podałam mu znalezisko i biegiem wróciłam na skrzyżowanie. Teraz tylko skąd ja przybiegłam? Prosto? W prawo? W lewo?
-Prosto.- usłyszałam rozbawiony głos . Prychnęłam i pobiegłam prosto. Znalazłam się w parku.
-Ej poczekaj!- krzyknął za mną . Przystanęłam.
-Żartowałem. Przepraszam ,że ci nie pomogłem i dzięki za telefon.- uśmiechnął się jeszcze raz.
-Może zaczniemy jeszcze raz. Jestem Sasori Akasuna- wystawił w moją stronę rękę.
-Avril Hatake. - uścisnęłam jego dłoń.
-Przypadkiem Hidan Hatake to nie twoja rodzina?- zapytał.
-Mój brat. Znasz go?- zdziwiłam się.
-Wiele razy on i drużyna z Bradford przyjeżdżała na turnieje koszykarskie między krajowe. Poznaliśmy się , przez mojego kuzyna. - powiedział. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu.
-Przepraszam. - odebrał. -W parku..... Tak znalazł się..... Avril mi go oddała...... A taka dziewczyna...... No..... Jak chcecie...... No pa..- w tym czasie sięgnęłam po swój telefon i sprawdziłam godzinę. Już po ósmej?! Sasori odwrócił się w moją stronę i już chciał coś powiedzieć kiedy go uprzedziłam.
-Przepraszam cię, ale muszę lecieć. Narka!- pomachałam zdziwionemu chłopakowi. Po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu na osiedlu. Zrobiłam małe zakupy i poszłam do domu.
*******
-Spotkałam dzisiaj twojego kolegę.- rzekłam zajadając się kromką z serem.
-Tak? Którego?-zaciekawił się brat.
-Sasori Aka... Akasuna? Tak . Właśnie go.- ugryzłam chleb i popiłam herbatą.
-No tak. Zapomniałem ,że przecież oni tu mieszkają.- wstał od stołu i wyrzucił plastikowe naczynia na których jadł. -Wzięłaś od niego numer?
-A niby po co mi on? Hmm?- odwróciłam się w jego stronę dokańczając śniadanie. Ten się tylko zaśmiał i poszedł z powrotem do pokoju. Tata siedział na przeciwko mnie i czytał swoją gazetę.
-Debbie, kiedy oni przywiozą kartony i meble?- zwrócił się do swojej dziewczyny.
-Dzisiaj po południu!- krzyknęła z ich sypialni.
-Będę mogła przemalować swój pokój.- spytałam wyrzucając talerzyk i kubek.
-Na?- spojrzał na mnie.
-Ciemne kolory. Granatowy i taki jakby... szary niebieski.- odpowiedziałam. Tata spojrzał jeszcze raz w gazetę i odetchnął głęboko ,kładąc czasopismo na stół. Podrapał się po głowie jak to miał w zwyczaju.
-Możesz. Dzisiaj nawet możemy pojechać po farby. Od razu kupimy twój mundurek.- uśmiechnął się.Wstał i podszedł do swojego plecaka. Wyciągnął z niej małą książeczkę i wrócił na swoje miejsce. Podparł się prawą ręką. Tata znowu zaczął czytać swoje kochane książeczki wujka Jirayri? Uśmiechnęłam się pod nosem. Od 7 lat jej nie czytał.
-Pojedziemy za godzinę.- rzucił gdy wstawałam. Kiwnęłam głową. Poszłam się odświeżyć i przeprać w inne ciuchy. Następnie zadzwoniłam do Sam od której nie obeszło się bez opieprzu ,że nie zadzwoniłam wczoraj. Wyjaśniłam jej wszystko i opowiedziałam wydarzenia z dzisiaj. Poplotkowałyśmy jeszcze trochę i niestety, ale musiała się rozłączyć. Potem przyszedł tata i pojechaliśmy.


__________________________________________
Dobra mam nadzieję, że jest lepiej. Czytając go ponownie poprawiałam parę błędów, lecz myślę ,że już ich nie ma ( bo ja ich nie widzę :P ) .  Cieszę się ,że komentujecie moje posty chociaż pewnie i tak czyta mało osób. :D

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 2

Taksówka podwiozła nas pod jedno z osiedli w Konoha. Osiem bloków ,które miały na około 10 pięter,  otaczały średniej wielkości plac zabaw dla dzieci i boisko do piłki koszykowej. Pełno drzew i roślinności. Trawa jasno-zielona idealnie przystrzyżona.  Niedaleko znajdował się sklep. Pełne radości dzieci biegły po podwórku. Bawiły się w ganianego. Jedno przekrzykiwało drugie. Robiło się już powoli ciemno, więc niektóre mamy zabierały dzieci do domów.
-Avril.- zawołał mnie tata.
-Słucham?- podeszłam do niego. Wręczył mi dwie walizki. Nawet na mnie nie spojrzał. Był okropnie zły na mnie za to w samolocie. Bez słowa skierował się w stronę jednej z wielu bram. Podążyłam posłusznie za nim, rozglądając się nadal po nowym miejscu zamieszkania. Spodobało mi się tutaj. Weszliśmy do windy. Tata nacisnął przycisk i winda ruszyła. Wiedziałam ,że jak tylko chociaż trochę ogarniemy w mieszkaniu ojciec zacznie krzyczeć na mnie za chamskie zachowanie do starszych osób. Byłam tego pewna. Winda stanęła. Bez słowa wyszliśmy z "ruchomego pomieszczenia" (przepraszam ,lecz nie wiedziałam jak to określić, a naprawdę nie chciałam znowu popełniać tamtych błędów :) ) Podeszliśmy pod jasne drzwi. Otworzył je i wszedł do mieszkania. W środku krzątali się już Hidan i Debbie. Oczywiście wewnątrz nie było nic oprócz lodówki, kuchenki, starego tapczanu, stołu z 4 krzesłami i lampy. Człowiek ,który sprzedał nam to mieszkanie zostawił swoje stare, niepotrzebne stare meble za prośbą taty (ponieważ nasze nie wiadomo kiedy mogły przyjść).
-Twój pokój jest tam.- zwrócił się do mnie tata, wskazując na białe drzwi. Kiwnęłam głową i udałam się w stronę wskazanego miejsca. Pokój był w jasnych kolorach. Nie znajdowało się w nim nic oprócz karimaty i śpiwora. Jedno duże okno centralnie naprzeciwko wejścia. Postawiłam walizki pod ścianą i usiadłam na podłodze. Westchnęłam głęboko. Łzy same cisnęły mi się do oczu z powodu kłótni. A to było odreagowanie na...
-Avril kochanie kolacja. - do pokoju weszła Debbie. Patrząc na mnie szybko podeszła i usiadła obok.- Co się stało?
-Nie ważne.- burknęłam odwracając głowę.
-Słuchaj wiem ,że mnie nie lubisz. Nie mam pojęcia dlaczego. Jednak ja chcę ci pomóc. Chcę byś mi zaufała i mówiła o wszystkim. Wiem ,że nie zastąpię ci mamy. Nawet cię rozumiem. Ale posłuchaj. Spójrz na mnie.-  odwróciłam się w jej stronę.- To chyba bez sensu ,żeby przez resztę naszego życia podkładać sobie świnie hmm? -uśmiechnęła się lekko wstając i poprawiając swoją zwiewną sukienkę. - A teraz chodź na kolację. W sumie to jest pizza ,ale lepsze to niż nic.- uśmiechnęła się wychodząc z pokoju. Czy ja dobrze usłyszałam?      Ta kobieta chce zawrzeć ze mną pokój? Otarłam oczy z łez i wstałam ,kierując się do "kuchni". Przy stole siedzieli już wszyscy. Hidan, tata i Debbie. Usiadłam niepewnie. Wzięłam jeden kawałek i już miałam iść z powrotem do pokoju...
-Siadać.- rzekł surowo tata. Szybko usiadłam ,spuszczając głowę w dół. W tej chwili się trochę bałam. Czego? Sama nawet nie wiedziałam. Jakieś głupie poczucie winy.
-Możesz mi teraz wytłumaczyć swoje zachowanie w samolocie?- spytał. Milczałam.- Odpowiedz.
-Nic.- odparłam cicho. Tata walnął pięścią w stół tak głośno ,że aż podskoczyłam.
-Co się z tobą ostatnio dzieję co? Dziewczyno! Spóźnianie, bijatyki... Brak szacunku co się w ogóle z tobą dzieje?!- wrzasnął na mnie. Pierwszy raz tak reaguje. Ale co się dziwić? Słusznie. Skuliłam się jeszcze bardziej na krześle. Bałam się odezwać. Chociaż nie słusznie.
-Dlaczego? Twoje zachowanie jest karygodne! Od dłuższego czasu nie zwracałem na to uwagi ,lecz w samolocie już przegięłaś! Odzywać się do starszego ? To....
-Ale to twoja wina!- wrzasnęłam wstając gwałtownie.
-Niby dlaczego?!- ojciec również wstał zdenerwowany.- Brakowało ci czegoś? Spełniałem to o co mnie prosiłaś jeśli tylko mogłem! A może cię zbyt bardzo rozpuściłem ,hmm?!
-Nie!
-To czego ci brakowało?!
-Ciebie!- krzyknęłam. Popatrzyłam prosto w czarne oczy taty.- Od kąt mamy nie ma ,liczyła się tylko praca!   Wychodziłeś o siódmej , a wracałeś o dwudziestej drugiej! Nie miałeś czasu! Jak nie praca to coś tam, bo ty teraz nie masz czasu, Debbie cię potrzebuje! Ale wiesz co?! Ja też potrzebuje chociaż jednego rodzica! A tylko ty mi zostałeś! Więc do cholery czemu obwiniasz tylko właśnie mnie?!- ryknęłam i szybko odeszłam od stołu. Weszłam do pokoju i usiadłam tam gdzie wcześniej. Podkuliłam nogi pod brodę i się rozpłakałam. Szczerze to nie była wina tylko mojego taty. Ja po prostu w taki dziwny sposób próbowałam zwrócić na siebie uwagę. Beznadziejny sposób. Gówniara ze mnie i tyle. A Debbie? Chciała mi pomóc. Może to ja rzeczywiście pochopnie ją osądziłam? Nie mam pojęcia. Przeturlałam się na śpiwór. Z kieszeni moich spodni wyciągnęłam telefon. Godzina 21.00 ? Ale jak? Dzień jakoś dziwnie szybko zleciał. Odwróciłam się w stronę ściany. Poduszkę zastąpiłam bluzą złożoną w kostkę i podłożoną pod głowę.
-Avril?- usłyszałam jak tata wchodzi do mnie do pokoju. Udawałam ,że śpię. Nachylił się nade mną, pocałował w czoło i nakrył śpiworem. Westchnął przeciągle i cichutko wyszedł z pokoju. Naprawdę ostatnio zachowywałam się jak niedojrzała gówniara...

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 1

-Możesz przestać?- warknęłam na chłopaka siedzącego za mną. Od godziny kopie mnie w krzesło.
-Nie.- odpowiedział i znów kopnął mnie w krzesło tylko tym razem mocniej i wystawił język.
-Zaraz ci utnę ten język.- mruknęłam. Chłopczyk miał na ok. 10 lat.
-Yhym... Powodzenia.- znowu kopnął w krzesło. Hidan siedzący w rzędzie obok rzędu chłopaka zaczął się ze mnie śmiać. Odwróciłam się i usiadłam prosto na krześle. Tak się akurat złożyło ,że JA musiałam siedzieć gdzie indziej, bo jakaś laska wtryndoliła mi się na miejsce obok Hidana. Oczywiście teraz próbuje się mu podlizać i flirtować. Mu to odpowiada, ale mi nie za bardzo ,bo muszę ujadać się z tym chłopczykiem. Znowu mnie kopnął.
-Czy możesz pan coś zrobić z tym porypanym dzieciakiem?!- wydarłam się na siedzącego obok ojca (chyba) chłopczyka.  Ten popatrzył się na mnie i pokręcił przecząco głową. Mały zaczął się śmiać i jeszcze z jakieś 10 razy kopnął mnie w fotel. Rozglądnęłam się po samolocie. Wolne miejsce było obok jakiegoś blondyna i szatyna. Akurat za tym małym frajerem. Wzięłam torbę i podeszłam do siedzących chłopaków.
-Wolne?- spytałam przerywając im rozmowę. Kiwnęli głowami. Rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam niedbale w fotelu. Poprawiłam swoje czarne rozpuszczone włosy i kopnęłam chłopczyka siedzącego obok. Odwrócił się w moją stronę. Gdy mnie zauważył zauważyłam w jego oczach..... Lęk? Nie może to zbyt mocne słowo. W każdym bądź razie kopnęłam go drugi raz, potem trzeci... Za któryś tam razem odwrócił się zniecierpliwiony.
-Przestań!- krzyknął.
-Nie!- warknęłam i uśmiechnęłam się złośliwie. Kopnęłam następny raz. Chyba nie wytrzymał ,bo zrobił się czerwony ze złości.
- Ale z ciebie jest idiotka!- krzyknął w moją stronę.
-Ale z ciebie jest idiotka!- przedrzeźniałam go.
-Eh! Przestań!
-Eh! Przestań!
-Masz taką grubą dupę ,że zajmujesz 8 siedzeń!
-Uuuuu..... No to,żeś mi pojechał.- powiedziałam zażenowana.
-Matka cię nie kocha!
-Ciebie to chyba cyganka w biegu wysrała...- mruknęłam uśmiechając się. Chłopaki  obok mnie zaczęli chichotać. Chłopczyk miał już łzy w oczach. Odwrócił się i powiedział coś tacie.
-Ty jesteś jakaś psychiczna!- krzyknął facet odwracając się do mnie.
-Spadaj na bambusa.- machnęłam na faceta ręką. Po chwili między mną a facetem rozległa się kłótnia jaka to ja jestem nie dojrzała i wgl. Przekrzykiwaliśmy się nawzajem.
-Morda w ziemie gryź kamienie.- mruknęłam.
-Avril! - krzyknął na mnie mój tato. Odwróciłam się w jego stronę. Posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Wzruszyłam ramionami.
-To pana córka?- spytał wściekły facet. Tatuś przytaknął.- Niech jej pan pilnuje. Nie ma szacunku dla starszych.
-Przepraszam bardzo. Ja mam szacunek dla starszych . Trzeba było powstrzymać pańskiego syna od kopania mnie tak? Wtedy do niczego ,by nie doszło. Nie przezywałabym pańskiego syna i pana. Prawda?- spytałam spoglądając na mężczyznę. Ten tylko prychnął i odwrócił się głaszcząc syna po głowie. Popatrzyłam na tate. Dalej spoglądał na mnie surowo.
-No co?- uniósł wysoko jedną brew. Ja za to uniosłam ręce w obronnym geście.
-Masz szlaban.- rzekła Debbie.
-No chyba nie dziewczynko. - powiedziałam z drwiną.
-Avril. - kolejny raz tata spojrzał na mnie surowo..
-Tato....- spojrzałam na niego z politowaniem.
-Debbie coś powiedziała.- warknął na mnie.
- Ja nie mam żadnego szlabanu.- pisnęłam broniąc się od kary. Kiedy napotkałam wzrok mojego taty umilkłam odwracając wzrok w stronę chłopaków. Przypatrywali mi się z głupawymi uśmieszkami.
-No i kuźwa zajebiście. I tak mam cię głęboko w dupie.- mruknęłam. Dwoje chłopaków siedzących obok mnie zaczęło się śmieć. Popatrzyłam na nich. Blondyn o niebieskich oczach i szatyn z czarnymi oczami, czerwonymi znakami pod oczami. Następnie odwrócili się do tyłu i powiedzieli coś swoim kolegom.
-Proszę zapiąć pasy. Zaraz lądujemy.- oznajmił głos z głośników.  Zrobiłam tak jak kazali. Po chwili wylądowaliśmy w Tokio.


-Oj dobra daj mi już spokój..- mruknęłam patrząc na zmieniający się widok za oknami taksówki. Właśnie słuchałam wywodu na temat mojego zachowania w samolocie.
-Nie powinnaś tak odzywać się do starszych.- pouczał mnie tata.
-Oj dobrze. - machnęłam ręką i tak się tym nie przejmując. Tata mruknął coś jeszcze na ten temat i już nic nie powiedział. Właśnie kierowaliśmy się do naszego nowego domu w Konoha. Znajdował się niedaleko od Tokio. Przez resztę drogi nikt się nie odzywał, a ja słuchałam muzyki.

sobota, 4 maja 2013

Prolog

-Serio musisz wyjeżdżać?- spytała smutno blondynka.
-Niestety Sam. Mój tata chce wracać do Konohy.- odparła ze łzami w oczach brunetka.
-Będzie mi ciebie brakowało Avril.- szepnęła przytulając się do przyjaciółki.
-Ale słuchaj. Będziesz do mnie przyjeżdżać na wakacje, ferie..- uśmiechnęła się słabo.
-Kiedy wyjeżdżacie?- oderwała się od przyjaciółki. Płakała. Po policzkach "płynęły" smugami łzy. Przyjaźniły się co prawda krótko, bo tylko 3 lata. Jednak zżyły się ze sobą.
-W nocy.- powiedziała patrząc na zamyśloną twarz towarzyszki.
-To jeszcze dużo czasu!- ożywiła się. - Trzeba wykorzystać ten czas!
-Too.. Co chcesz robić?- spytała spoglądając na uśmiechniętą twarz blondynki. W jej zielonych oczach dostrzegła niebezpieczny błysk.
-Sam.- rzekła z powagą.- Nawet o tym nie myśl.
-Oczywiście ,że o tym myślę!- krzyknęła oburzona.
-Wiesz....- zaczęła niepewnie Avril.
-Av co ci szkodzi? I tak dzisiaj wyjeżdżasz więc ....
-Nie. odparła krótko.
-No proszę, proszę, plis....
-Nie.
-Plose!!!!- krzyknęła wieszając się jej na nogach. Brunetka przywróciła teatralnie oczami.
-No dobra.- westchnęła.
-Okej! Mój młodszy brat pożyczy nam krótkofalówki.- uniosła wysoko brwi i mruknęła " Boże dlaczego ja?" i spojrzała na podnoszącą się dziewczynę.
-Za 10 min. pod twoim domem.- powiedziała zielonooka i pobiegła w stronę domu. Avril westchnęła głęboko.
-Co ja z tą dziewczyną mam?- spytała sama siebie i poszła do domu.

****** 20 min. później w Centrum Handlowym. ( Avril)*****
-Kod 3 na wydziale AGD i RTV- powiedziała poważnie  moja koleżanka stojąc naprzeciwko ochroniarza . On uniósł wysoko swoje bardzo bujne brwi.
-Kto znowu sika na sprzęt?!- krzyknął spanikowany i pobiegł. Ona popatrzyła na mnie i razem wybuchłyśmy śmiechem.
-Więc co teraz : Rozbijamy namiot czy operacja "Znów te głosy"- zwróciła się do mnie.
-Znów te głosy.- odpowiedziałam.
-Teraz twoja kolej.- uśmiechnęła się do mnie. Chodziłam sobie w tą i z powrotem po sklepach czekając na jakiś komunikat z głośników.
-W dziale 3A pilnie proszony jest konserwator.- powiedziała jakaś kobieta. Upadłam na podłogę trzymając się za głowę.
-O NIE! ZNÓW TE GŁOSY!- ryknęłam na cały głos. Spanikowani ludzie podbiegli do mnie zobaczyć co się stało.
-Dziewczynko wszystko w porządku?- spytała starsza pani. Popatrzyłam na nią i szeroko się uśmiechnęłam. Dosłownie wyskoczyłam i stanęłam na nogach. Wokoło mnie był tłum gapiów. Tanecznym krokiem skierowałam się do płaczącej ze śmiechu koleżanki. Po chwili i ja wybuchłam śmiechem.
-Następne- powiedziałam ze łzami w oczach. Ona tylko przytaknęła mi i poszłyśmy na ruchome schody.

Nasz wypad do centrum składał się w tym ,że:
- na ruchomych schodach udawałyśmy dżdżownice;
- w sklepie ustawiłyśmy wszyskie budziki tak by co 5 min. włączały się;
-robiłyśmy za manekiny;
-kryłyśmy się za wiszącymi ubraniami  i gdy ktoś oglądał wyskakiwałyśmy krzycząc "weź mnie, weź mnie" Nawet jakiś przystojny chłopak się załapał tyle ,że on zaczął się śmiać i powiedział "przykro lecz mam dziewczynę";
-rozłożyłyśmy namiot w sklepie kempingowym i chciałyśmy już rozpalać ognisko kiedy zostałyśmy wyrzucone ze sklepu  :D
-rzucałyśmy ludziom prezerwatywy do koszyka gdy weszłyśmy do takiego jakby mini Tesco na pasażu xd
-prosiłyśmy o raty na gumy Frutella
I jeszcze innych rzeczy.

-Halo?- odebrałam telefon.
-Avril wracaj do domu. Musisz się jeszcze skończyć pakować. - odezwał się tato.
-Yhym. Za chwile.- powiedziałam i się rozłączyłam.

-Musisz już iść?- spytała moja przyjaciółka właśnie kończąc robić czerwony pasek w stronę toalety.
-Taa...- odpowiedziałam uśmiechając się.'
-Ej wy!- krzyknął. Odwróciłyśmy się w tamtą stronę. Szło do nas akurat 3 ochroniarzy.
-Sam spieprzamy!- wrzasnęłam do przyjaciółki. Ta upuściła puszę z farbą i szybko skierowałyśmy się w stronę wyjścia. Sam nie zauważyła ,że drzwi nie zdążyły się otworzyć i pieprznęła w nie. W tej chwili właśnie się otworzyły. Chwyciłam przyjaciółkę trzymającą się za nos i wybiegłyśmy na parking. Popatrzyłam za siebie. Nadal za nami biegli. Przebiegłam przez parking z koleżanką. Kiedy znalazłyśmy się na osiedlu popatrzyłam na chichoczącą koleżankę.
-Jesteś pojebana.- stwierdziłam. -Pokarz.- Sam trzymała się za nos więc odsunęłam jej rękę i obadałam nos.- Jest tylko stłuczony. Chodź do mnie to dam ci lód.- kiwnęła głową.
Po chwili znalazłyśmy się w moim mieszkaniu.
-Ooo . Ale tu jest teraz pusto.- rzekła. Rzeczywiście. Tata pakował razem z moją macochą wszelkie obrazy,  figurki, zdjęcie i inne duperele.
-Mamy jeszcze lód w zamrażalniku?- spytałam
-A co się stało?- tata odwrócił się w naszą stronę.
-Sam przypiep.... walnęła się o drzwi.- poprawiłam się patrząc na wzrok taty.
-Tak ,jeszcze jest. Sam pomożesz potem Avril się spakować?- spytał. Blondynka kiwnęła głową, że tak.- Bo ona zawsze musi robić wszystko na ostatnią chwilę.- mruknął.
-Też cię kocham tatusiu. - posłałam tacie buzi. On tylko przewrócił oczami.
-Panie Kakashi. Nadal tego nie rozumiem po co pan nosi tą maskę chirurgiczną.- spytała. Ja wtedy poszłam po lód.
-Ponieważ przez moją twarz za dużo kobiet ,by mi się przymilało .- westchnął kręcąc głową. Sam wybuchła śmiechem.
-Coś panu nie wierze.- stwierdziła przykładając sobie lód do nosa.
-Nikt mu w tej sprawie nie wierzy.- uśmiechnęłam się do taty.- Okej chodź w takim razie mi pomóż.
Weszłyśmy do mojego pokoju.
-Ty prawie nic nie spakowałaś!- krzyknęła Sam.
-No bo mi się nie chciało.- wzruszyłam ramionami podnosząc ciuchy z podłogi i wrzuciłam je do otwartej walizki.
-Av masz może miejsce, bo ... Co ci się stało w nos? Znowu przypieprzyłaś w drzwi?- do mojego pokoju wszedł mój straszy brat Hidan.
-Nie znowu tylko tamtym razem to ty wpieprzyłeś mnie na drzwi.- warknęła Sam.
-A no racja. To Av masz to miejsce czy nie?
-Czy ja mogę się najpierw spakować?- spytałam spoglądając na brata. Ten wzruszył ramionami i wyszedł.
-Dobra pomogę ci ,bo w takim tempie to będziesz pakowała się tydzień. - stwierdziła kładąc lód na stolik.
-Co tak szybko chcesz się mnie pozbyć?- wysunęłam dolną wargę do przodu patrząc na nią z miną zbitego psa.  Przewróciła oczami.
-Nie. Ale jak patrzę na twoje anemiczne ruchy to chce po prostu stąd  iść i nie patrzeć. - mruknęła wrzucając kolejne cichy do walizki.
-I za to cię kocham.- powiedziałam pakując co kartonu wszystkie pamiątki, zdjęcia, książki itp.
-Dobra, dobra.- uśmiechnęła się rzucając we mnie miśkiem ,który kiedyś od niej dostałam. Wzięłam do i z uśmiechem wpakowałam do torby ,którą wezmę ze sobą do samolotu.


-No już! -powiedziałyśmy opadając na kanapę w salonie.
-Dobra dziewczyny. Ja z Hidanem zniesiemy wszystkie kartony do ciężarówki ,a wy pomóżcie Debbie w sprzątaniu.- powiedział mój tata wychodząc z  dwoma kartonami.
-Nie lubię jej. - powiedziałam kiedy już byłam pewna ,że tato tego nie usłyszy.
-To się akurat da zauważyć. A czemu ?- spytała Sam.
-Od początku kiedy się tu wprowadziła robi wszystko ,żeby pozbyć się rzeczy po mamie. Gitarę chciała spalić i powiedziała ,że kupi mi nową. Ostatnio nawet znalazłam album z naszymi zdjęciami w śmieciach. I mnie wkurwia. Avril skarbie, Avril kochanie, chcesz ziemniaczki?, trzeba było oszczędząć.- przedrzeźniałam ją udając piskliwy głosik. Przyjaciółka się roześmiała.
-Widzę, że ty i Hidan robicie wszystko ,by czuła się tu źle. Wcale się wam nie dziwie też jej nie lubię. - mruknęła. Wtem rozległ się jej telefon. Odebrała.
-Halo?... Jeszcze chwilkę..... Ale mamo ...... No okej...- Sam posmutniała. -Muszę iść. -wstała. To samo zrobiłam ja.
-Masz do mnie pisać codziennie, dzwonić na skype i w ogóle.- czułam jak łzy napływają mi do oczu .
-Obiecuje. - przytuliłyśmy się. - A ty mi obiecaj ,że nigdy o mnie nie zapomnisz.- wystawiła w moją stronę najmniejszy paluszek.
-Obiecuje.- przytaknęłam chwytając swoim jej. Jeszcze raz się do siebie przytuliłyśmy.. W końcu Sam odkleiła się ode mnie i stojąc w drzwiach powiedziała :
-Jak dolecisz to napisz do mnie. Ok?- kiwnęłam głową ,że dobrze. Kiedy zniknęła za drzwiami rozpłakałam się. Dam uciąć sobie głowę ,że ona w tej chwili też. Te 3 lata dużo zmieniły. Sam to była moja jedyna przyjaciółka. Uśmiechnęłam się ścierając łzy.
-Avril kochanie!! Pomóż mi!! Szybko !! Bo zaraz spadnę !-krzyczała Debbie. Wzięłam jeden karton i wyszłam. Słyszałam tylko jeden wielki huk. Uśmiechnęłam się i zeszłam po schodach.

Po 3 godzinach wszystko było spakowane, wysprzątane i zniesione.
-Okej. Samolot mamy za pół godziny. Czas się zbierać. - powiedział mój tata. Wzięłam torbę i wyszłam ze wszystkimi z mieszkania. Przed blokiem czekała już na nas taksówka. Wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy. Po 15 min. byliśmy już na lotnisku. Potem odprawa i inne. Weszliśmy do samolotu.
-Czyli znowu zaczynamy życie od nowa?- spytałam sama siebie.