Budzik mojego telefonu zadzwonił mi o godzinie 6.00. Wstawałam o tak wczesnej porze tylko z jednego powodu. Żeby pobiegać.Podniosłam się i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z niej ręcznik, kosmetyczkę, bieliznę, dresy, koszulkę Hidana , buty i bluzę. Następnie wyszłam z pokoju i poszłam poszukać łazienki. Z prawej strony jak się wychodziło była kuchnio-jadalnia połączone z salonem. Centralnie naprzeciwko duże okno balkonowe. Potem z lewej korytarz prowadzący do wyjścia. Obok kolejne drzwi do pokoju Hidana, zaraz potem sypialnia taty i Debbie. Kolejne dwie pary jasnych drzwi. Podeszłam do jednych z nich. W pokoju było pusto. Zamknęłam je i otworzyłam następne. Moim oczom ukazała się średniej wielkości , niebieska łazienka. Mała wanna, kibel i umywalka ,a nad nią lustro. Wkroczyłam do pomieszczenia i rzeczy położyłam na toalecie. Z kosmetyczki wyciągnęłam gumkę i związałam swoje czarne włosy. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Po 5 minutach wyszłam i wytarłam w ręcznik. Założyłam bieliznę, ubrania <KLIK>. Sięgnęłam jeszcze raz po kosmetyczkę. Pomalowałam rzęsy i usta truskawkowym błyszczykiem. W pełni ubrana wskoczyłam jeszcze do mojego pokoju i zgarnęłam telefon i pieniądze ,żeby w drodze powrotnej zrobić zakupy na śniadanie. Wyszłam po cichu z domu zamykając drzwi na klucz ,które dostałam niedawno od taty. Windą zjechałam na parter i wyszłam na podwórko. Było chłodno ,lecz w sam raz na bieg. Wolnym truchcikiem wybiegłam z podwórka. Biegłam ulicą ,aż w końcu trafiłam do parku. Przystanęłam i rozglądnęłam się. Ścieżką biegło 4 chłopaków. Śmiali się z czegoś. Zauważyłam niedaleko ławkę. Podbiegłam do niej i usiadłam. Rozprostowałam nogi zajmując całą. Byli coraz bliżej ,a ich śmiech stawał się głośniejszy. Teraz mogłam ich dokładniej zobaczyć. Długowłosy blondyn, czerwonowłosy chłopak, czarnowłosy i rudzielec z mnóstwem kolczyków. Przebiegając spojrzeli w moją stronę i pomachali. Zaskoczona i nieco speszona odwróciłam wzrok. Po dłuższej chwili już ich nie było. Wstałam i leniwie się przeciągnęłam. Zrobiłam krok w przód i usłyszałam jak coś chrupnęło. Na początku myślałam ,że to jakiś patyk. Spojrzałam w dół i ujrzałam telefon.
-Pewnie ,któregoś z nich..- mruknęłam.- Mam za nimi biec ?- spytałam samą siebie. Potem rzuciłam się pędem za chłopakami.
********
-Gdzie oni pobiegli?!- znalazłam się na skrzyżowaniu dróg. Szukałam ich już od godziny. A może pójdę na policję i powiem ,że znalazłam telefon? Przed oczami mignęła mi ruda czupryna. Chłopak skręcił w jakąś uliczkę. Szybko przebiegłam przez ulicę cudem unikając potrącenia. Wybiegłam zza zakrętu , a po chłopaku ani śladu. Zrezygnowana odwróciłam się gwałtownie ,ale odbiłam się od czegoś. Zrobiłam 2 kroki w tył. Pech chciał ,że zaplątałam się o własne nogi i upadłam na pupę .Spojrzałam na osobę od której się odbiłam. Rozpoznałam czerwonowłosego chłopaka. Patrzył na mnie i głupkowato się uśmiechał.
-Wpadłaś na mnie.- powiedział ,a jego uśmiech się powiększył. Wpadłam na niego? No i co z tego. Żadnego "Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?" czy podania ręki ,żeby pomóc wstać? Pff..
-No i co w związku z tym?- spytałam podnosząc się. Nieznajomy był ode mnie wyższy. Żeby spojrzeć mu w oczy musiałam zadrzeć głowę do góry.
-Należą mi się przeprosiny. - wzruszył ramionami. Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam?
-Chyba się nie rozumiemy eee......
-Sasori.
-Więc Sasori. Nie miałam pojęcia ,że za mną stoisz. Jak kultura wymaga leżącemu trzeba podać rękę ,by pomóc mu wstać.- położyłam ręce na biodrach patrząc z uniesioną brwią na chłopaka.
-Ale ty na mnie wpadłaś i boli mnie tu.- pokazał na klatkę piersiową.
-Jesteś dziwny. Masz.- podałam mu znalezisko i biegiem wróciłam na skrzyżowanie. Teraz tylko skąd ja przybiegłam? Prosto? W prawo? W lewo?
-Prosto.- usłyszałam rozbawiony głos . Prychnęłam i pobiegłam prosto. Znalazłam się w parku.
-Ej poczekaj!- krzyknął za mną . Przystanęłam.
-Żartowałem. Przepraszam ,że ci nie pomogłem i dzięki za telefon.- uśmiechnął się jeszcze raz.
-Może zaczniemy jeszcze raz. Jestem Sasori Akasuna- wystawił w moją stronę rękę.
-Avril Hatake. - uścisnęłam jego dłoń.
-Przypadkiem Hidan Hatake to nie twoja rodzina?- zapytał.
-Mój brat. Znasz go?- zdziwiłam się.
-Wiele razy on i drużyna z Bradford przyjeżdżała na turnieje koszykarskie między krajowe. Poznaliśmy się , przez mojego kuzyna. - powiedział. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu.
-Przepraszam. - odebrał. -W parku..... Tak znalazł się..... Avril mi go oddała...... A taka dziewczyna...... No..... Jak chcecie...... No pa..- w tym czasie sięgnęłam po swój telefon i sprawdziłam godzinę. Już po ósmej?! Sasori odwrócił się w moją stronę i już chciał coś powiedzieć kiedy go uprzedziłam.
-Przepraszam cię, ale muszę lecieć. Narka!- pomachałam zdziwionemu chłopakowi. Po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu na osiedlu. Zrobiłam małe zakupy i poszłam do domu.
*******
-Spotkałam dzisiaj twojego kolegę.- rzekłam zajadając się kromką z serem.
-Tak? Którego?-zaciekawił się brat.
-Sasori Aka... Akasuna? Tak . Właśnie go.- ugryzłam chleb i popiłam herbatą.
-No tak. Zapomniałem ,że przecież oni tu mieszkają.- wstał od stołu i wyrzucił plastikowe naczynia na których jadł. -Wzięłaś od niego numer?
-A niby po co mi on? Hmm?- odwróciłam się w jego stronę dokańczając śniadanie. Ten się tylko zaśmiał i poszedł z powrotem do pokoju. Tata siedział na przeciwko mnie i czytał swoją gazetę.
-Debbie, kiedy oni przywiozą kartony i meble?- zwrócił się do swojej dziewczyny.
-Dzisiaj po południu!- krzyknęła z ich sypialni.
-Będę mogła przemalować swój pokój.- spytałam wyrzucając talerzyk i kubek.
-Na?- spojrzał na mnie.
-Ciemne kolory. Granatowy i taki jakby... szary niebieski.- odpowiedziałam. Tata spojrzał jeszcze raz w gazetę i odetchnął głęboko ,kładąc czasopismo na stół. Podrapał się po głowie jak to miał w zwyczaju.
-Możesz. Dzisiaj nawet możemy pojechać po farby. Od razu kupimy twój mundurek.- uśmiechnął się.Wstał i podszedł do swojego plecaka. Wyciągnął z niej małą książeczkę i wrócił na swoje miejsce. Podparł się prawą ręką. Tata znowu zaczął czytać swoje kochane książeczki wujka Jirayri? Uśmiechnęłam się pod nosem. Od 7 lat jej nie czytał.
-Pojedziemy za godzinę.- rzucił gdy wstawałam. Kiwnęłam głową. Poszłam się odświeżyć i przeprać w inne ciuchy. Następnie zadzwoniłam do Sam od której nie obeszło się bez opieprzu ,że nie zadzwoniłam wczoraj. Wyjaśniłam jej wszystko i opowiedziałam wydarzenia z dzisiaj. Poplotkowałyśmy jeszcze trochę i niestety, ale musiała się rozłączyć. Potem przyszedł tata i pojechaliśmy.
__________________________________________
Dobra mam nadzieję, że jest lepiej. Czytając go ponownie poprawiałam parę błędów, lecz myślę ,że już ich nie ma ( bo ja ich nie widzę :P ) . Cieszę się ,że komentujecie moje posty chociaż pewnie i tak czyta mało osób. :D
__________________________________________
Dobra mam nadzieję, że jest lepiej. Czytając go ponownie poprawiałam parę błędów, lecz myślę ,że już ich nie ma ( bo ja ich nie widzę :P ) . Cieszę się ,że komentujecie moje posty chociaż pewnie i tak czyta mało osób. :D
Są błędy ale to malutkie ^^.
OdpowiedzUsuńO boże jakbym nie wstała o 6 rano żeby iść biegać -.-
Ohohohoho widzę, że jakiś romansik będzie z Sasorusiem :D
Ale za te jego początkowe chamstwo strzeliła bym mu w ryj -.-
Czekam na następny rozdział :)
Zapraszam cieplutko na Rozdział 3. :)
UsuńPozdrawiam:
Hana-chan :*
in-world-of-darkness.blogspot.com/
Nominowałam cię do „The Versatile Blogger Award”. Więcej informacji u mnie na blogu:
Usuńin-world-of-darkness.blogspot.com/
Pozdrawiam:
Hana-chan :*