sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 5

-Że też kuźwa nie wzięłam bluzy!- warknęłam zabijając kolejnego komara, który zawzięcie "pomagał" pozbyć się mojej krwi z organizmu. Nerwowo podrapałam się po prawej ręce, na której widniały liczne ukąszenia. Do domu mogłabym pójść, lecz tata z Debbie siedzą oglądając zapewne jakiś tandetny film o miłości. Macocha wylewa swoje łzy w ramię taty, a on mówi jej jakie czułe słówka . Normalnie nic tylko rzygać. Wyprostowałam nogi na ławce ,która znajdowała się na placu zabaw koło mojego bloku. Po chwili na moich ramionach spoczęła czarna bluza. Popatrzyłam na chłopaka stojącego obok mnie.
-Tak się zastanawialiśmy ze znajomymi ile wytrzymasz siedząc tutaj i co chwila zabijając komary. Ciekawe ,bo siedzisz już tak ponad 10 minut i jeszcze nie ocipiałaś. - czarnowłosy uśmiechnął się do mnie. 
-Może dlatego ,że jestem skazana na siedzenie tutaj.- burknęłam odwracając wzrok od chłopaka. 
-Robimy ognisko. Idziesz?-  zapytał wskazując na swoich przyjaciół siedzących na krawężniku. 
-W sumie nie mam nic lepszego do roboty.- wstałam i chciałam oddać chłopakowi bluzę ,lecz ten kazał mi ją założyć.
-Tak właściwie mam na imię Sasuke.- podał mi dłoń ,którą uścisnęłam.
-Av...
-Avril. Już mi się przedstawiałaś.- uśmiechnął się delikatnie. Ściągnęłam brwi i przyjrzałam mu się uważnie. 
-Aaaa! To ty jesteś tym czarnowłosym chłopakiem,który towarzyszył Naruto i tamtej różowej landrynie!- przypomniałam sobie. Sasuke zaśmiał się głośno zwracając na siebie uwagę znajomych do których właśnie podeszliśmy.
-Z czego się śmiejesz?- spytał zaciekawiony brązowowłosy.
-Nieważne. - mruknął.
-Avril to są moi znajomi. Kiba i Akamaru- brązowowłosy nastolatek z białym psem- Ino- blondynka z niebieskimi oczami- Sai- ciemnowłosy z bardzo bladą karnacją.- Hinata- granatowowłosa- Neji- szatyn z dosłownie białymi tęczówkami-, a Naruto i Sakure już znasz.- popatrzyłam na różowowłosą posiadaczkę zielonych oczu. Patrzyła na mnie z gniewem jakby chciała się na mnie rzucić. Posłałam jej zdziwione spojrzenie na co ona prychnęła i z nadutą miną odwróciła się do mnie plecami.
-Miło mi was poznać.- powiedziałam odwracając wzrok od Sakury.
-Mi ciebie również.- Kiba podszedł do mnie i objął ramieniem.- Jakoś wcześniej cie tu nie widziałem.- powiedział zalotnie. Widziałam jak chłopaki walnęli się z otwartej ręki w czoło.
-Em.. niedawno przeprowadziłam się tutaj.- ściągnęłam rękę Kiby i odsunęłam się od niego.
-Idziemy w końcu czy nie?!- krzyknęła Sakura.
-No już idziemy!- powiedziałam.- Prowadźcie.- dodałam. Po raz kolejny prychnęła i stanęła obok Sasuke. Wzięła go pod rękę. Chyba chciał się jej wyrwać, bo zrobił nieciekawą minę. Ino i Sai szli za rękę ,a obok nich kroczyła Hinata i Neji. Tuż za nimi Sasuke i Sakura ,która ciągle pieprzyła mu jakieś farmazony.
-Dzięki.- powiedział nagle Naruto idący przy mnie.
-Hmm? Za co? - spytałam zdziwiona.
-No za to jak wtedy się za mną wstawiłaś. Pierwszy raz ktoś ją upomniał.- wyszczerzył się do mnie. Zaśmiałam się głośno. Landryna odwróciła się i posłała mi wrogie spojrzenie. Wystawiłam jej język.
-Nie lubię jej.- mruknęłam ,gdy odwróciła się. Zaraz potem do mnie i Naruto dołączył Kiba z Akamaru. Pies zaczął mnie wąchać. Przystanęłam. Chłopaki też.
-Co on robi?- zapytałam ciekawa.
-Albo cię zaraz obsika ,albo czuje jakieś zwierze. Masz może jakieś w domu?- Kiba odciągnął szybko psa śmiejąc się ,gdy pies podnosił nogę.
-Tylko starszego brata. - mruknęłam. Kolejny raz wybuchli śmiechem.
-Co tam u was tak wesoło?!- krzyknął z przodu Neji.
-Nic, nic!- odkrzyknęłam. Spojrzałam na Sakure. W jej oczach dosłownie widziałam sztylety.
-Problem?- spytałam przekrzywiając głowę w bok ,lekko się uśmiechając. Zatrzepotałam rzęsami.
-Sasuke ! Zimno mi!- skomlała różowa.
-Moją bluzę ma Av.- mruknął pokazując na mnie.
-No rzeczywiście zimny wieczór.- zapięłam bluzę ,a rękawy które wcześniej podwinęłam , opuściłam w dół. Bluza była na mnie o wiele za duża. Sięgała mi do połowy ud, a rękawy były za długie jeszcze o co najmniej 10 centymetrów. Widząc spojrzenie landryny uśmiechnęłam się do niej. Rozpięłam bluzę i odsłoniłam jedną część. -Jest dużo miejsca naprawdę. W niej zmieściłabym się jeszcze raz. - dalej na mnie patrzyła z irytacją. Wzruszyłam ramionami i opatuliłam się szczelnie.
-Albo ja jestem taka mała, albo on jest taki masywny ,wysoki i duży.- powiedziałam patrząc na siebie w oknie sklepu ,który mijaliśmy. Obróciłam się, rozłożyłam ręce wzdłuż i uniosłam ręce. Ludzie ,którzy siedzieli za oknem dziwnie na mnie spojrzeli. Pomachałam do nich i uśmiechnęłam się. Poczułam jak czyjeś ręce oplatają mnie w tali i odciągają od okna.
-No ej!- krzyknęłam gdy osoba wzięła mnie na barana. Był to Naruto.
-Jesteś niska, chuda i leciutka. Nie dziw się, że topisz się w tym. - zaśmiał się chwytając a kostki ,żebym nie spadła.
-Puść mnie! Aaaa ! Hahahha!- krzyczałam gdy chłopak przechylał się na boki. - Bo zaraz zlecę! Naruto puść mnie! Hahahahahah! Zaraz się  wyjebiemy!- krzyczałam.  Chłopak nic sobie z tego nie robił. Śmiał się ze mnie.
-Możecie się przymknąć?!- wrzasnęła rozwścieczona zielonooka. Wszyscy stanęli i patrzyli się na mnie. Podparłam głowę na łepetynie Naruto.
-Nieeee.- przeciągnęłam puszczając do niej oczko. Aż poczerwieniała ze złości. Widziałam chichoczącą Ino pokazującą mi kciuk do góry. Nawet na twarzy Hinaty widniał cień uśmiechu.
-Za kogo ty się uważasz?!- wściekła do granic możliwości podeszła do błękitnookiego i spojrzała na mnie.
- W chwili obecnej za dziewczynę siedzącą na ramionach kolegi, która parzy na całą czerwoną ze złości różową landrynę, której coś odbiło, przyczepiła się do biednego Sasuke i pieprzy mi coś czego kompletnie nie rozumiem.- dodałam słysząc jak gada coś pod nosem. Zirytowana pobiegła gdzieś przed siebie.
-Co?- spytałam zdziwiona ,gdy wszyscy patrzyli się na mnie- Za mocno ją potraktowałam czy jak?
-Nie!-krzyknęła szczęśliwa blondynka.- Masz za to u mnie wielkiego plusa.  Weszliśmy na jedno z ulic z domami. W tej chwili spostrzegłam ,że to ta sama dzielnica na którą wbiegłam ,gdy chciałam oddać telefon Saso.
-Ej.-poklepałam chłopaka po blond czuprynie.- Dlaczego tu idziemy?
-Sai mieszka sam wiec jak coś urządzamy to u niego. Nikt się nie przyczepi.- odpowiedziałam mu krótkim "aha" i już nic nie mówiłam. Podeszliśmy do jednego z bardzo dużych domów. Aż zaparło mi dech w piersiach. On tu mieszka sam?! Sai otworzył bramę i wpuścił nas do środka. Blondyn skierował się za dom. Kolejne zdziwienie. BASEN! Obok niego leżaki ,a na leżaku.... Sakura? Naruto przystanął przy basenie. Nadal trzymał mnie na barkach. Już miałam zapytać czy nie jest mu ciężko ,gdy wrzucono nas do basenu. Szybko się wynurzyłam ,nabierając powietrza. Poczułam ukłucie w nosie. To przez to ,że podczas naszego nurkowania woda wpłynęła mi do nozdrzy. Wysmarkałam się w rękę. Rozległ się śmiech. Spojrzałam w stronę zwijającego się ze śmiechu Kiby. Odgarnęłam mokre włosy. Ściągnęłam bluzę i rzuciłam ją na brzeg basenu.
-Kiba pomożesz mi wyjść? -spytałam go wyciągając do niego rękę.
-Jasne.- chwycił moją dłoń. Naiwniak. Uśmiechnęłam się chytrze. Nim zdążył zabrać rękę był już w wodzie. Wynurzył się, a ja szybko do niego podpłynęłam i go zaczęłam podtapiać.
-Masz za swoje!- krzyknął blondyn i dołączył się do mnie.
-Co wy robicie!- krzyknęli wszyscy. No oprócz Sakury ,która strzeliła tak zwanego focha.
-Wyłaźcie zanim się przeziębicie!- odparła Ino.
-Mi jest dobrze. - rzekłam po czym wskoczyłam na plecy brązowowłosego. Zaśmiał się i zanurkował razem ze mną. Odgarnęłam swoje rozpuszczone włosy do tyłu, gdyż zasłaniały mi cały widok. Potem do wody wskoczyli chłopcy i Akamaru. Chciałam by Ino i Hinata też wskoczyły ,ale one nie mogły ,ponieważ dopadły je "damskie sprawy". A landryna siedziała i ryczała z chuj wie jakiego powodu. Dziewczyny powiedziały ,że pójdą po drewno rozpalić ognisko,żebyśmy mieli ,gdzie się ogrzać.
-Tata mnie zabije!- krzyknęłam gdy po raz kolejny skoczyłam  na bombę.

****************
Przepraszam ,że niektórzy z was musieli tak długo czekać na ten rozdział. Opuściła mnie wena. ;___________; Jutro wyjeżdżam na wakacje i nie będzie mnie do 7 sierpnia. Mam nadzieję ,że notka wam się podobała. ;* 

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 4

Już jesteśmy tutaj od 3 dni. Hidan "znalazł" swoich kolegów ,a ja jak skończona idiotka siedzę w domu i się obijam. Ale to nie moja wina ,że tak bardzo wstydzę się ludzi...

- Avril przynieś mi chipsy! - zawołał Hidan siedzący z chłopakami w salonie. Ja siedziałam w jadalni i czytałam książkę. Musiałam tutaj być ,gdyż pokój był nieskończony ,a do tego czasu śpię w salonie.
-A co rączki ci do dupy przyrosły?- spytałam nie odrywając wzroku od lektury. 
-No weź! Nie mogę przegapić tego meczu!- krzyknął. Właśnie w tej chwili siedmiu  chłopaków oglądało mecz koszykówki. 
-Eh...- warknęłam i podeszłam do górnej szafki nad kuchenką. Wzięłam 2 paczki i rzuciłam im na stół. Po drodze potknęłam się o nogi Deidary co spowodowało bliskie spotkanie z ziemią.  Mruknęłam parę przekleństw pod jego adresem i wróciłam na moje miejsce. 
-Aaaaaavvvvvrrrriiiillll........- z hukiem rzuciłam książką o stół.
-CO?- wydarłam się.  Okej. Rozumiem. Raz czy dwa można o coś poprosić. Ale z 7 to już przegięcie!
-Podaj pilot.- mruknął mój brat. 
-Słucham?! Pilot leży koło telewizora do którego masz tylko dwa kroki ,a ty mi karzesz iść po..... No ja po prostu nie wierzę!- wstałam i podeszłam po pilot. Siwowłosy już wyciągnął po niego rękę kiedy ja rzuciłam nim na drugi koniec korytarza. 
-A co ty taka dzisiaj nerwowa?- spytał się Sasori odwracając wzrok od TV. 
-Co rusz prosicie mnie o jakieś bzdury ,po które wy możecie wstać sami! Kuchnia jest tam - wskazałam na pomieszczenie ze mną - a salon tu! Cały czas widzicie mecz!- rozzłościłam się. On wzruszył ramionami i wrócił do oglądania. Normalnie rośliny- pomyślałam patrząc się na siedzących osobników.  Pokręciłam głową z politowaniem i poszłam do pokoju brata, gdzie przeniosłam na chwile obecną moje rzeczy. Położyłam na jego łóżku walizkę i ją otworzyłam .Wyciągnęłam z niej czarne spodnie,bluzkę, trampki i czerwoną koszulę w kratę. Zamknęłam i postawiłam w kącie. Podeszłam do drzwi i przekręciłam kluczyk. Ściągnęłam szary dres i ubrałam się w wyciągnięte ubrania. 

-A ty gdzie idziesz?- spytał Deidara patrząc jak biorę ze stolika kawowego notes. 
-Na fontannę.- mruknęłam chowając do torby notatnik. 
-Po co?- odezwał się Kisame. Teraz wszystkie pary oczu były skierowane na mnie. Spojrzałam na ekran. Przerwa w meczu. 
-Odetchnąć, natlenić się i odpocząć. - nie patrząc na nich szybkim krokiem wyszłam z domu.  Gdy znalazłam się na dworze uderzyło we mnie chłodne powietrze. Przez chwilę się wahałam ,czy nie wrócić do domu po bluzę, ale stwierdziłam ,że potem będzie cieplej. Miejmy taką nadzieję. Żwawym krokiem poszłam w kierunku miasta.Gdy ścigałam chłopaków z tym telefonem minęłam dość sporą, z czarnego kamienia fontannę. Gdy dotarłam na miejsce usiadłam na kamieniu i wyjęłam zeszyt i długopis. Po co mi był? Kocham komponować i pisać piosenki. Ten zeszycik miał już napisane w sobie ponad 50 piosenek. Oczywiście nikomu nie dałam ich przeczytać kto wie może kiedyś jak....
-Naruto!- krzyknęła jakaś dziewczyna. Nie zdążyłam nawet popatrzeć ,kto to i poczułam gwałtowne szarpnięcie, by po chwili leżeć w zimnej wodzie. Wstałam patrząc na przemoczone ciuchy. Zwróciłam wzrok na leżącego blondyna. Mój notes! Spanikowana zaczęłam się rozglądać dookoła. Właśnie wyławiał go jakiś czarnowłosy chłopak. Podałam z grzeczności rękę blondaskowi. Skorzystał z pomocy. W tej chwili dostrzegłam różowowłosą dziewczynę o zielonych oczach. Minęła mnie i podeszła do blondyna. Uderzyła do z całej siły w głowę krzycząc. Wyszarpałam notes chłopakowi spostrzegając ,że go czyta. Schowałam szybko do torby przerzucając ją sobie przez ramię. Już miałam odchodzić ,gdy blondynek złapał mnie za ramię. Odwróciłam się do niego. Na jego głowie widniał guz spowodowany uderzeniem dziewczyny. 
-Przepraszam cię. Nie chciałem wpaść więc musiałem się czegoś chwycić. Tak się akurat złożyło ,że ......-zaczął
-Spokojne.- przerwałam mu.- Nic się nie stało. No poza tym, że jest mi zimno i mokro.- zaśmiałam się. Spojrzał na mnie zdziwiony ,a potem sam się uśmiechnął. Odwróciłam się ,by wrócić do domu. Zrobiłam parę kroków i znów zawróciłam.
-Następnym razem pomyśl zanim go uderzysz. Nic takiego nie zrobił. A uwierz mi ,że ty też chyba byś nie chciała by ktoś cię bił , hmmmmm?- zapytałam skołowanej dziewczyny.  Ciemnowłosy zaśmiał się pod nosem, a blondyn patrzył z niedowierzaniem. Wyszczerzyłam się i wznowiłam drogę do domu.
-Może powiedz jak się nazywasz?- odezwał się jak dotąd milczący kruczowłosy. 
-Avril.- mruknęłam przez ramię i poszłam do mieszkania.


-A ty coś taka cała mokra?- spytał Itachi stojący w kuchni.
-No wiesz... Siedziałam sobie ,a tu nagle wpadłam do wody. A woda ma to do siebie ,że jest mokra więc.... Ja też jestem.- mruknęłam odkładając torbę na stół.
-Tak sama wpadłaś?- spojrzał na mnie zdziwiony.
-No nie. Niechcący wpadł na mnie taki słodki blondynek przez co pociągnął mnie za sobą.- notes położyłam na ciepłym kaloryferze. -Miał chyba na imię Naruto....- zamyśliłam się. Potem wzruszyłam ramionami i poszłam się przebrać w suche ciuchy.


-Co tam?- spytała Debbie wchodząc do domu. Dzisiaj ona i tata pojechali do restauracji na "romantyczną" kolację.
-Dobrze.- leżałam na sofie głową w dół i skakałam po kanałach mając nadzieję ,że coś znajdę.
-Gdzie ich wywiało?- zapytał tata siadając obok mnie (oczywiście on siedział normalnie obok moich nóg xD).
-Poszli grać w kosza.- w tym momencie trafiłam na kanał muzyczny. Leciał jakiś balet z facetami w rajtuzach. Mimowolnie parsknęłam śmiechem , bo nie mam pojęcia dlaczego, ale wyobraziłam sobie Hidana w takim samym stroju co oni.
-Może ty też pójdziesz gdzieś i no nie wiem.....- ojciec najwyraźniej chciał mnie się pozbyć.
-Nie ... Poleżę i pooglądam mongolski balet.- przeciągnęłam się.
-I co? Będziesz leżała tak i nic nie robiła?
-Tak właśnie , tak.
-Albo idziesz na dwór ,albo będziesz słuchać jak....
-Dobra już idę...- warknęłam ,bo wiedziałam o co chodzi tacie. Ubrałam trampki i wzięłam czarną skórę. Stanęłam w drzwiach. -Fujj..- rzuciłam na odchodnym ,a oni tylko się zaśmiali. 

piątek, 7 czerwca 2013

Nominacja ;)

Naprawdę bardzo dziękuję Hanie-chan za nominację ;* Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę. :D


Osoby, które zostały nominowane powinny: 
- podziękować nominującemu blogerowi;
- pokazać nagrodę na swoim blogu;
- ujawnić siedem faktów dotyczących siebie;
- nominować piętnaście blogów, które twoim zdaniem na to zasługują;
- powiadomić o tym autorów.


1. Mam na imię Tola i mam 16 lat.. xD
2. Od 5 roku życia jeżdżę konno, a 4 lata temu zaczęłam grać w siatkówkę i koszykówkę. :)
3. Pochodzę z Wrocławia. 
4. Raz na zawodach konnych (puchar świata) w których miałam brać udział nieszczęśliwie odwróciłam się  i złamałam nogę. (nawet nie mam pojęcia jak to zrobiłam -,- )
5. Nie mam chłopaka (niestety....)
6. Przyjaźnię się z dwoma chłopakami i moja najlepszą przyjaciółką Melissą (uwierzcie mi ,że baby z mojej szkoły są nieznośne ,a z chłopakami nie jest aż tak źle ,ale często mnie denerwują)
7.  Lubię się przechwalać.... To jest taka moja wada. Mam ich co prawda więcej ,ale ta jest najstraszniejsza i czasami naprawdę wkurzająca.
8. Wiem ,że miało być siedem ,ale muszę to powiedzieć! Mam dziwnego nauczyciela matmy ,który pierdzi na lekcjach i zwala to na mnie.... O.o Ale i tak go lubię. :D 

Blogi,które nominowałam :

Miało być 15 blogów, ale czytam i obserwuję akurat te ( włącznie z Haną- chan z blogu http://in-world-of-darkness.blogspot.com/2013/06/nominacja_7.html ,ale ona już miała tą nagrodę) 

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 3

Budzik mojego telefonu zadzwonił mi o godzinie 6.00. Wstawałam o tak wczesnej porze tylko z jednego powodu. Żeby pobiegać.Podniosłam się  i podeszłam do walizki. Wyciągnęłam z niej ręcznik, kosmetyczkę, bieliznę,  dresy, koszulkę Hidana , buty i bluzę. Następnie wyszłam z pokoju i poszłam poszukać łazienki. Z prawej strony jak się wychodziło była kuchnio-jadalnia połączone z salonem. Centralnie naprzeciwko duże okno balkonowe. Potem z lewej korytarz prowadzący do wyjścia. Obok kolejne drzwi do pokoju Hidana, zaraz potem sypialnia taty i Debbie. Kolejne dwie pary jasnych drzwi. Podeszłam do jednych z nich. W pokoju było pusto. Zamknęłam je i otworzyłam następne. Moim oczom ukazała się średniej wielkości , niebieska łazienka. Mała wanna, kibel i umywalka ,a nad nią lustro. Wkroczyłam do pomieszczenia i rzeczy położyłam na toalecie. Z kosmetyczki wyciągnęłam gumkę i związałam swoje czarne włosy. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Po 5 minutach wyszłam i wytarłam w ręcznik. Założyłam bieliznę, ubrania <KLIK>.  Sięgnęłam jeszcze raz po kosmetyczkę. Pomalowałam rzęsy i usta truskawkowym błyszczykiem. W pełni ubrana wskoczyłam jeszcze do mojego pokoju i zgarnęłam telefon i pieniądze ,żeby w drodze powrotnej zrobić zakupy na śniadanie. Wyszłam po cichu z domu zamykając drzwi na klucz ,które dostałam niedawno od taty. Windą zjechałam na parter i wyszłam na podwórko. Było chłodno ,lecz w sam raz na bieg. Wolnym truchcikiem wybiegłam z podwórka. Biegłam ulicą ,aż w końcu trafiłam do parku. Przystanęłam i rozglądnęłam się. Ścieżką biegło 4 chłopaków. Śmiali się z czegoś. Zauważyłam niedaleko ławkę. Podbiegłam do niej i usiadłam. Rozprostowałam nogi zajmując całą. Byli coraz bliżej ,a ich śmiech stawał się głośniejszy. Teraz mogłam ich dokładniej zobaczyć. Długowłosy blondyn, czerwonowłosy chłopak, czarnowłosy i rudzielec z mnóstwem kolczyków. Przebiegając spojrzeli w moją stronę i pomachali. Zaskoczona i nieco speszona odwróciłam wzrok. Po dłuższej chwili już ich nie było. Wstałam i leniwie się przeciągnęłam. Zrobiłam krok w przód i usłyszałam jak coś chrupnęło. Na początku myślałam ,że to jakiś patyk. Spojrzałam w dół i ujrzałam telefon.
-Pewnie ,któregoś z nich..- mruknęłam.- Mam za nimi biec ?- spytałam samą siebie. Potem rzuciłam się pędem za chłopakami.
********
-Gdzie oni pobiegli?!- znalazłam się na skrzyżowaniu dróg. Szukałam ich już od godziny. A może pójdę na policję i powiem ,że znalazłam telefon? Przed oczami mignęła mi ruda czupryna. Chłopak skręcił w jakąś uliczkę. Szybko przebiegłam przez ulicę cudem unikając potrącenia. Wybiegłam zza zakrętu , a po chłopaku ani śladu. Zrezygnowana odwróciłam się gwałtownie ,ale odbiłam się od czegoś. Zrobiłam 2 kroki w tył. Pech chciał ,że zaplątałam się o własne nogi i upadłam na pupę .Spojrzałam na osobę od której się odbiłam.  Rozpoznałam czerwonowłosego chłopaka. Patrzył na mnie i głupkowato się uśmiechał.
-Wpadłaś na mnie.- powiedział ,a jego uśmiech się powiększył. Wpadłam na niego? No i co z tego. Żadnego "Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?" czy podania ręki ,żeby pomóc wstać? Pff..
-No i co w związku z tym?- spytałam podnosząc się. Nieznajomy był ode mnie wyższy. Żeby spojrzeć mu w oczy musiałam zadrzeć głowę do góry.
-Należą mi się przeprosiny. - wzruszył ramionami. Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam?
-Chyba się nie rozumiemy eee......
-Sasori.
-Więc Sasori. Nie miałam pojęcia ,że za mną stoisz. Jak kultura wymaga leżącemu trzeba podać rękę ,by pomóc mu wstać.- położyłam ręce na biodrach patrząc z uniesioną brwią na chłopaka.
-Ale ty na mnie wpadłaś i boli mnie tu.- pokazał na klatkę piersiową.
-Jesteś dziwny. Masz.- podałam mu znalezisko i biegiem wróciłam na skrzyżowanie. Teraz tylko skąd ja przybiegłam? Prosto? W prawo? W lewo?
-Prosto.- usłyszałam rozbawiony głos . Prychnęłam i pobiegłam prosto. Znalazłam się w parku.
-Ej poczekaj!- krzyknął za mną . Przystanęłam.
-Żartowałem. Przepraszam ,że ci nie pomogłem i dzięki za telefon.- uśmiechnął się jeszcze raz.
-Może zaczniemy jeszcze raz. Jestem Sasori Akasuna- wystawił w moją stronę rękę.
-Avril Hatake. - uścisnęłam jego dłoń.
-Przypadkiem Hidan Hatake to nie twoja rodzina?- zapytał.
-Mój brat. Znasz go?- zdziwiłam się.
-Wiele razy on i drużyna z Bradford przyjeżdżała na turnieje koszykarskie między krajowe. Poznaliśmy się , przez mojego kuzyna. - powiedział. Nagle rozległ się dzwonek jego telefonu.
-Przepraszam. - odebrał. -W parku..... Tak znalazł się..... Avril mi go oddała...... A taka dziewczyna...... No..... Jak chcecie...... No pa..- w tym czasie sięgnęłam po swój telefon i sprawdziłam godzinę. Już po ósmej?! Sasori odwrócił się w moją stronę i już chciał coś powiedzieć kiedy go uprzedziłam.
-Przepraszam cię, ale muszę lecieć. Narka!- pomachałam zdziwionemu chłopakowi. Po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu na osiedlu. Zrobiłam małe zakupy i poszłam do domu.
*******
-Spotkałam dzisiaj twojego kolegę.- rzekłam zajadając się kromką z serem.
-Tak? Którego?-zaciekawił się brat.
-Sasori Aka... Akasuna? Tak . Właśnie go.- ugryzłam chleb i popiłam herbatą.
-No tak. Zapomniałem ,że przecież oni tu mieszkają.- wstał od stołu i wyrzucił plastikowe naczynia na których jadł. -Wzięłaś od niego numer?
-A niby po co mi on? Hmm?- odwróciłam się w jego stronę dokańczając śniadanie. Ten się tylko zaśmiał i poszedł z powrotem do pokoju. Tata siedział na przeciwko mnie i czytał swoją gazetę.
-Debbie, kiedy oni przywiozą kartony i meble?- zwrócił się do swojej dziewczyny.
-Dzisiaj po południu!- krzyknęła z ich sypialni.
-Będę mogła przemalować swój pokój.- spytałam wyrzucając talerzyk i kubek.
-Na?- spojrzał na mnie.
-Ciemne kolory. Granatowy i taki jakby... szary niebieski.- odpowiedziałam. Tata spojrzał jeszcze raz w gazetę i odetchnął głęboko ,kładąc czasopismo na stół. Podrapał się po głowie jak to miał w zwyczaju.
-Możesz. Dzisiaj nawet możemy pojechać po farby. Od razu kupimy twój mundurek.- uśmiechnął się.Wstał i podszedł do swojego plecaka. Wyciągnął z niej małą książeczkę i wrócił na swoje miejsce. Podparł się prawą ręką. Tata znowu zaczął czytać swoje kochane książeczki wujka Jirayri? Uśmiechnęłam się pod nosem. Od 7 lat jej nie czytał.
-Pojedziemy za godzinę.- rzucił gdy wstawałam. Kiwnęłam głową. Poszłam się odświeżyć i przeprać w inne ciuchy. Następnie zadzwoniłam do Sam od której nie obeszło się bez opieprzu ,że nie zadzwoniłam wczoraj. Wyjaśniłam jej wszystko i opowiedziałam wydarzenia z dzisiaj. Poplotkowałyśmy jeszcze trochę i niestety, ale musiała się rozłączyć. Potem przyszedł tata i pojechaliśmy.


__________________________________________
Dobra mam nadzieję, że jest lepiej. Czytając go ponownie poprawiałam parę błędów, lecz myślę ,że już ich nie ma ( bo ja ich nie widzę :P ) .  Cieszę się ,że komentujecie moje posty chociaż pewnie i tak czyta mało osób. :D

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 2

Taksówka podwiozła nas pod jedno z osiedli w Konoha. Osiem bloków ,które miały na około 10 pięter,  otaczały średniej wielkości plac zabaw dla dzieci i boisko do piłki koszykowej. Pełno drzew i roślinności. Trawa jasno-zielona idealnie przystrzyżona.  Niedaleko znajdował się sklep. Pełne radości dzieci biegły po podwórku. Bawiły się w ganianego. Jedno przekrzykiwało drugie. Robiło się już powoli ciemno, więc niektóre mamy zabierały dzieci do domów.
-Avril.- zawołał mnie tata.
-Słucham?- podeszłam do niego. Wręczył mi dwie walizki. Nawet na mnie nie spojrzał. Był okropnie zły na mnie za to w samolocie. Bez słowa skierował się w stronę jednej z wielu bram. Podążyłam posłusznie za nim, rozglądając się nadal po nowym miejscu zamieszkania. Spodobało mi się tutaj. Weszliśmy do windy. Tata nacisnął przycisk i winda ruszyła. Wiedziałam ,że jak tylko chociaż trochę ogarniemy w mieszkaniu ojciec zacznie krzyczeć na mnie za chamskie zachowanie do starszych osób. Byłam tego pewna. Winda stanęła. Bez słowa wyszliśmy z "ruchomego pomieszczenia" (przepraszam ,lecz nie wiedziałam jak to określić, a naprawdę nie chciałam znowu popełniać tamtych błędów :) ) Podeszliśmy pod jasne drzwi. Otworzył je i wszedł do mieszkania. W środku krzątali się już Hidan i Debbie. Oczywiście wewnątrz nie było nic oprócz lodówki, kuchenki, starego tapczanu, stołu z 4 krzesłami i lampy. Człowiek ,który sprzedał nam to mieszkanie zostawił swoje stare, niepotrzebne stare meble za prośbą taty (ponieważ nasze nie wiadomo kiedy mogły przyjść).
-Twój pokój jest tam.- zwrócił się do mnie tata, wskazując na białe drzwi. Kiwnęłam głową i udałam się w stronę wskazanego miejsca. Pokój był w jasnych kolorach. Nie znajdowało się w nim nic oprócz karimaty i śpiwora. Jedno duże okno centralnie naprzeciwko wejścia. Postawiłam walizki pod ścianą i usiadłam na podłodze. Westchnęłam głęboko. Łzy same cisnęły mi się do oczu z powodu kłótni. A to było odreagowanie na...
-Avril kochanie kolacja. - do pokoju weszła Debbie. Patrząc na mnie szybko podeszła i usiadła obok.- Co się stało?
-Nie ważne.- burknęłam odwracając głowę.
-Słuchaj wiem ,że mnie nie lubisz. Nie mam pojęcia dlaczego. Jednak ja chcę ci pomóc. Chcę byś mi zaufała i mówiła o wszystkim. Wiem ,że nie zastąpię ci mamy. Nawet cię rozumiem. Ale posłuchaj. Spójrz na mnie.-  odwróciłam się w jej stronę.- To chyba bez sensu ,żeby przez resztę naszego życia podkładać sobie świnie hmm? -uśmiechnęła się lekko wstając i poprawiając swoją zwiewną sukienkę. - A teraz chodź na kolację. W sumie to jest pizza ,ale lepsze to niż nic.- uśmiechnęła się wychodząc z pokoju. Czy ja dobrze usłyszałam?      Ta kobieta chce zawrzeć ze mną pokój? Otarłam oczy z łez i wstałam ,kierując się do "kuchni". Przy stole siedzieli już wszyscy. Hidan, tata i Debbie. Usiadłam niepewnie. Wzięłam jeden kawałek i już miałam iść z powrotem do pokoju...
-Siadać.- rzekł surowo tata. Szybko usiadłam ,spuszczając głowę w dół. W tej chwili się trochę bałam. Czego? Sama nawet nie wiedziałam. Jakieś głupie poczucie winy.
-Możesz mi teraz wytłumaczyć swoje zachowanie w samolocie?- spytał. Milczałam.- Odpowiedz.
-Nic.- odparłam cicho. Tata walnął pięścią w stół tak głośno ,że aż podskoczyłam.
-Co się z tobą ostatnio dzieję co? Dziewczyno! Spóźnianie, bijatyki... Brak szacunku co się w ogóle z tobą dzieje?!- wrzasnął na mnie. Pierwszy raz tak reaguje. Ale co się dziwić? Słusznie. Skuliłam się jeszcze bardziej na krześle. Bałam się odezwać. Chociaż nie słusznie.
-Dlaczego? Twoje zachowanie jest karygodne! Od dłuższego czasu nie zwracałem na to uwagi ,lecz w samolocie już przegięłaś! Odzywać się do starszego ? To....
-Ale to twoja wina!- wrzasnęłam wstając gwałtownie.
-Niby dlaczego?!- ojciec również wstał zdenerwowany.- Brakowało ci czegoś? Spełniałem to o co mnie prosiłaś jeśli tylko mogłem! A może cię zbyt bardzo rozpuściłem ,hmm?!
-Nie!
-To czego ci brakowało?!
-Ciebie!- krzyknęłam. Popatrzyłam prosto w czarne oczy taty.- Od kąt mamy nie ma ,liczyła się tylko praca!   Wychodziłeś o siódmej , a wracałeś o dwudziestej drugiej! Nie miałeś czasu! Jak nie praca to coś tam, bo ty teraz nie masz czasu, Debbie cię potrzebuje! Ale wiesz co?! Ja też potrzebuje chociaż jednego rodzica! A tylko ty mi zostałeś! Więc do cholery czemu obwiniasz tylko właśnie mnie?!- ryknęłam i szybko odeszłam od stołu. Weszłam do pokoju i usiadłam tam gdzie wcześniej. Podkuliłam nogi pod brodę i się rozpłakałam. Szczerze to nie była wina tylko mojego taty. Ja po prostu w taki dziwny sposób próbowałam zwrócić na siebie uwagę. Beznadziejny sposób. Gówniara ze mnie i tyle. A Debbie? Chciała mi pomóc. Może to ja rzeczywiście pochopnie ją osądziłam? Nie mam pojęcia. Przeturlałam się na śpiwór. Z kieszeni moich spodni wyciągnęłam telefon. Godzina 21.00 ? Ale jak? Dzień jakoś dziwnie szybko zleciał. Odwróciłam się w stronę ściany. Poduszkę zastąpiłam bluzą złożoną w kostkę i podłożoną pod głowę.
-Avril?- usłyszałam jak tata wchodzi do mnie do pokoju. Udawałam ,że śpię. Nachylił się nade mną, pocałował w czoło i nakrył śpiworem. Westchnął przeciągle i cichutko wyszedł z pokoju. Naprawdę ostatnio zachowywałam się jak niedojrzała gówniara...

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 1

-Możesz przestać?- warknęłam na chłopaka siedzącego za mną. Od godziny kopie mnie w krzesło.
-Nie.- odpowiedział i znów kopnął mnie w krzesło tylko tym razem mocniej i wystawił język.
-Zaraz ci utnę ten język.- mruknęłam. Chłopczyk miał na ok. 10 lat.
-Yhym... Powodzenia.- znowu kopnął w krzesło. Hidan siedzący w rzędzie obok rzędu chłopaka zaczął się ze mnie śmiać. Odwróciłam się i usiadłam prosto na krześle. Tak się akurat złożyło ,że JA musiałam siedzieć gdzie indziej, bo jakaś laska wtryndoliła mi się na miejsce obok Hidana. Oczywiście teraz próbuje się mu podlizać i flirtować. Mu to odpowiada, ale mi nie za bardzo ,bo muszę ujadać się z tym chłopczykiem. Znowu mnie kopnął.
-Czy możesz pan coś zrobić z tym porypanym dzieciakiem?!- wydarłam się na siedzącego obok ojca (chyba) chłopczyka.  Ten popatrzył się na mnie i pokręcił przecząco głową. Mały zaczął się śmiać i jeszcze z jakieś 10 razy kopnął mnie w fotel. Rozglądnęłam się po samolocie. Wolne miejsce było obok jakiegoś blondyna i szatyna. Akurat za tym małym frajerem. Wzięłam torbę i podeszłam do siedzących chłopaków.
-Wolne?- spytałam przerywając im rozmowę. Kiwnęli głowami. Rzuciłam torbę na podłogę i usiadłam niedbale w fotelu. Poprawiłam swoje czarne rozpuszczone włosy i kopnęłam chłopczyka siedzącego obok. Odwrócił się w moją stronę. Gdy mnie zauważył zauważyłam w jego oczach..... Lęk? Nie może to zbyt mocne słowo. W każdym bądź razie kopnęłam go drugi raz, potem trzeci... Za któryś tam razem odwrócił się zniecierpliwiony.
-Przestań!- krzyknął.
-Nie!- warknęłam i uśmiechnęłam się złośliwie. Kopnęłam następny raz. Chyba nie wytrzymał ,bo zrobił się czerwony ze złości.
- Ale z ciebie jest idiotka!- krzyknął w moją stronę.
-Ale z ciebie jest idiotka!- przedrzeźniałam go.
-Eh! Przestań!
-Eh! Przestań!
-Masz taką grubą dupę ,że zajmujesz 8 siedzeń!
-Uuuuu..... No to,żeś mi pojechał.- powiedziałam zażenowana.
-Matka cię nie kocha!
-Ciebie to chyba cyganka w biegu wysrała...- mruknęłam uśmiechając się. Chłopaki  obok mnie zaczęli chichotać. Chłopczyk miał już łzy w oczach. Odwrócił się i powiedział coś tacie.
-Ty jesteś jakaś psychiczna!- krzyknął facet odwracając się do mnie.
-Spadaj na bambusa.- machnęłam na faceta ręką. Po chwili między mną a facetem rozległa się kłótnia jaka to ja jestem nie dojrzała i wgl. Przekrzykiwaliśmy się nawzajem.
-Morda w ziemie gryź kamienie.- mruknęłam.
-Avril! - krzyknął na mnie mój tato. Odwróciłam się w jego stronę. Posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Wzruszyłam ramionami.
-To pana córka?- spytał wściekły facet. Tatuś przytaknął.- Niech jej pan pilnuje. Nie ma szacunku dla starszych.
-Przepraszam bardzo. Ja mam szacunek dla starszych . Trzeba było powstrzymać pańskiego syna od kopania mnie tak? Wtedy do niczego ,by nie doszło. Nie przezywałabym pańskiego syna i pana. Prawda?- spytałam spoglądając na mężczyznę. Ten tylko prychnął i odwrócił się głaszcząc syna po głowie. Popatrzyłam na tate. Dalej spoglądał na mnie surowo.
-No co?- uniósł wysoko jedną brew. Ja za to uniosłam ręce w obronnym geście.
-Masz szlaban.- rzekła Debbie.
-No chyba nie dziewczynko. - powiedziałam z drwiną.
-Avril. - kolejny raz tata spojrzał na mnie surowo..
-Tato....- spojrzałam na niego z politowaniem.
-Debbie coś powiedziała.- warknął na mnie.
- Ja nie mam żadnego szlabanu.- pisnęłam broniąc się od kary. Kiedy napotkałam wzrok mojego taty umilkłam odwracając wzrok w stronę chłopaków. Przypatrywali mi się z głupawymi uśmieszkami.
-No i kuźwa zajebiście. I tak mam cię głęboko w dupie.- mruknęłam. Dwoje chłopaków siedzących obok mnie zaczęło się śmieć. Popatrzyłam na nich. Blondyn o niebieskich oczach i szatyn z czarnymi oczami, czerwonymi znakami pod oczami. Następnie odwrócili się do tyłu i powiedzieli coś swoim kolegom.
-Proszę zapiąć pasy. Zaraz lądujemy.- oznajmił głos z głośników.  Zrobiłam tak jak kazali. Po chwili wylądowaliśmy w Tokio.


-Oj dobra daj mi już spokój..- mruknęłam patrząc na zmieniający się widok za oknami taksówki. Właśnie słuchałam wywodu na temat mojego zachowania w samolocie.
-Nie powinnaś tak odzywać się do starszych.- pouczał mnie tata.
-Oj dobrze. - machnęłam ręką i tak się tym nie przejmując. Tata mruknął coś jeszcze na ten temat i już nic nie powiedział. Właśnie kierowaliśmy się do naszego nowego domu w Konoha. Znajdował się niedaleko od Tokio. Przez resztę drogi nikt się nie odzywał, a ja słuchałam muzyki.

sobota, 4 maja 2013

Prolog

-Serio musisz wyjeżdżać?- spytała smutno blondynka.
-Niestety Sam. Mój tata chce wracać do Konohy.- odparła ze łzami w oczach brunetka.
-Będzie mi ciebie brakowało Avril.- szepnęła przytulając się do przyjaciółki.
-Ale słuchaj. Będziesz do mnie przyjeżdżać na wakacje, ferie..- uśmiechnęła się słabo.
-Kiedy wyjeżdżacie?- oderwała się od przyjaciółki. Płakała. Po policzkach "płynęły" smugami łzy. Przyjaźniły się co prawda krótko, bo tylko 3 lata. Jednak zżyły się ze sobą.
-W nocy.- powiedziała patrząc na zamyśloną twarz towarzyszki.
-To jeszcze dużo czasu!- ożywiła się. - Trzeba wykorzystać ten czas!
-Too.. Co chcesz robić?- spytała spoglądając na uśmiechniętą twarz blondynki. W jej zielonych oczach dostrzegła niebezpieczny błysk.
-Sam.- rzekła z powagą.- Nawet o tym nie myśl.
-Oczywiście ,że o tym myślę!- krzyknęła oburzona.
-Wiesz....- zaczęła niepewnie Avril.
-Av co ci szkodzi? I tak dzisiaj wyjeżdżasz więc ....
-Nie. odparła krótko.
-No proszę, proszę, plis....
-Nie.
-Plose!!!!- krzyknęła wieszając się jej na nogach. Brunetka przywróciła teatralnie oczami.
-No dobra.- westchnęła.
-Okej! Mój młodszy brat pożyczy nam krótkofalówki.- uniosła wysoko brwi i mruknęła " Boże dlaczego ja?" i spojrzała na podnoszącą się dziewczynę.
-Za 10 min. pod twoim domem.- powiedziała zielonooka i pobiegła w stronę domu. Avril westchnęła głęboko.
-Co ja z tą dziewczyną mam?- spytała sama siebie i poszła do domu.

****** 20 min. później w Centrum Handlowym. ( Avril)*****
-Kod 3 na wydziale AGD i RTV- powiedziała poważnie  moja koleżanka stojąc naprzeciwko ochroniarza . On uniósł wysoko swoje bardzo bujne brwi.
-Kto znowu sika na sprzęt?!- krzyknął spanikowany i pobiegł. Ona popatrzyła na mnie i razem wybuchłyśmy śmiechem.
-Więc co teraz : Rozbijamy namiot czy operacja "Znów te głosy"- zwróciła się do mnie.
-Znów te głosy.- odpowiedziałam.
-Teraz twoja kolej.- uśmiechnęła się do mnie. Chodziłam sobie w tą i z powrotem po sklepach czekając na jakiś komunikat z głośników.
-W dziale 3A pilnie proszony jest konserwator.- powiedziała jakaś kobieta. Upadłam na podłogę trzymając się za głowę.
-O NIE! ZNÓW TE GŁOSY!- ryknęłam na cały głos. Spanikowani ludzie podbiegli do mnie zobaczyć co się stało.
-Dziewczynko wszystko w porządku?- spytała starsza pani. Popatrzyłam na nią i szeroko się uśmiechnęłam. Dosłownie wyskoczyłam i stanęłam na nogach. Wokoło mnie był tłum gapiów. Tanecznym krokiem skierowałam się do płaczącej ze śmiechu koleżanki. Po chwili i ja wybuchłam śmiechem.
-Następne- powiedziałam ze łzami w oczach. Ona tylko przytaknęła mi i poszłyśmy na ruchome schody.

Nasz wypad do centrum składał się w tym ,że:
- na ruchomych schodach udawałyśmy dżdżownice;
- w sklepie ustawiłyśmy wszyskie budziki tak by co 5 min. włączały się;
-robiłyśmy za manekiny;
-kryłyśmy się za wiszącymi ubraniami  i gdy ktoś oglądał wyskakiwałyśmy krzycząc "weź mnie, weź mnie" Nawet jakiś przystojny chłopak się załapał tyle ,że on zaczął się śmiać i powiedział "przykro lecz mam dziewczynę";
-rozłożyłyśmy namiot w sklepie kempingowym i chciałyśmy już rozpalać ognisko kiedy zostałyśmy wyrzucone ze sklepu  :D
-rzucałyśmy ludziom prezerwatywy do koszyka gdy weszłyśmy do takiego jakby mini Tesco na pasażu xd
-prosiłyśmy o raty na gumy Frutella
I jeszcze innych rzeczy.

-Halo?- odebrałam telefon.
-Avril wracaj do domu. Musisz się jeszcze skończyć pakować. - odezwał się tato.
-Yhym. Za chwile.- powiedziałam i się rozłączyłam.

-Musisz już iść?- spytała moja przyjaciółka właśnie kończąc robić czerwony pasek w stronę toalety.
-Taa...- odpowiedziałam uśmiechając się.'
-Ej wy!- krzyknął. Odwróciłyśmy się w tamtą stronę. Szło do nas akurat 3 ochroniarzy.
-Sam spieprzamy!- wrzasnęłam do przyjaciółki. Ta upuściła puszę z farbą i szybko skierowałyśmy się w stronę wyjścia. Sam nie zauważyła ,że drzwi nie zdążyły się otworzyć i pieprznęła w nie. W tej chwili właśnie się otworzyły. Chwyciłam przyjaciółkę trzymającą się za nos i wybiegłyśmy na parking. Popatrzyłam za siebie. Nadal za nami biegli. Przebiegłam przez parking z koleżanką. Kiedy znalazłyśmy się na osiedlu popatrzyłam na chichoczącą koleżankę.
-Jesteś pojebana.- stwierdziłam. -Pokarz.- Sam trzymała się za nos więc odsunęłam jej rękę i obadałam nos.- Jest tylko stłuczony. Chodź do mnie to dam ci lód.- kiwnęła głową.
Po chwili znalazłyśmy się w moim mieszkaniu.
-Ooo . Ale tu jest teraz pusto.- rzekła. Rzeczywiście. Tata pakował razem z moją macochą wszelkie obrazy,  figurki, zdjęcie i inne duperele.
-Mamy jeszcze lód w zamrażalniku?- spytałam
-A co się stało?- tata odwrócił się w naszą stronę.
-Sam przypiep.... walnęła się o drzwi.- poprawiłam się patrząc na wzrok taty.
-Tak ,jeszcze jest. Sam pomożesz potem Avril się spakować?- spytał. Blondynka kiwnęła głową, że tak.- Bo ona zawsze musi robić wszystko na ostatnią chwilę.- mruknął.
-Też cię kocham tatusiu. - posłałam tacie buzi. On tylko przewrócił oczami.
-Panie Kakashi. Nadal tego nie rozumiem po co pan nosi tą maskę chirurgiczną.- spytała. Ja wtedy poszłam po lód.
-Ponieważ przez moją twarz za dużo kobiet ,by mi się przymilało .- westchnął kręcąc głową. Sam wybuchła śmiechem.
-Coś panu nie wierze.- stwierdziła przykładając sobie lód do nosa.
-Nikt mu w tej sprawie nie wierzy.- uśmiechnęłam się do taty.- Okej chodź w takim razie mi pomóż.
Weszłyśmy do mojego pokoju.
-Ty prawie nic nie spakowałaś!- krzyknęła Sam.
-No bo mi się nie chciało.- wzruszyłam ramionami podnosząc ciuchy z podłogi i wrzuciłam je do otwartej walizki.
-Av masz może miejsce, bo ... Co ci się stało w nos? Znowu przypieprzyłaś w drzwi?- do mojego pokoju wszedł mój straszy brat Hidan.
-Nie znowu tylko tamtym razem to ty wpieprzyłeś mnie na drzwi.- warknęła Sam.
-A no racja. To Av masz to miejsce czy nie?
-Czy ja mogę się najpierw spakować?- spytałam spoglądając na brata. Ten wzruszył ramionami i wyszedł.
-Dobra pomogę ci ,bo w takim tempie to będziesz pakowała się tydzień. - stwierdziła kładąc lód na stolik.
-Co tak szybko chcesz się mnie pozbyć?- wysunęłam dolną wargę do przodu patrząc na nią z miną zbitego psa.  Przewróciła oczami.
-Nie. Ale jak patrzę na twoje anemiczne ruchy to chce po prostu stąd  iść i nie patrzeć. - mruknęła wrzucając kolejne cichy do walizki.
-I za to cię kocham.- powiedziałam pakując co kartonu wszystkie pamiątki, zdjęcia, książki itp.
-Dobra, dobra.- uśmiechnęła się rzucając we mnie miśkiem ,który kiedyś od niej dostałam. Wzięłam do i z uśmiechem wpakowałam do torby ,którą wezmę ze sobą do samolotu.


-No już! -powiedziałyśmy opadając na kanapę w salonie.
-Dobra dziewczyny. Ja z Hidanem zniesiemy wszystkie kartony do ciężarówki ,a wy pomóżcie Debbie w sprzątaniu.- powiedział mój tata wychodząc z  dwoma kartonami.
-Nie lubię jej. - powiedziałam kiedy już byłam pewna ,że tato tego nie usłyszy.
-To się akurat da zauważyć. A czemu ?- spytała Sam.
-Od początku kiedy się tu wprowadziła robi wszystko ,żeby pozbyć się rzeczy po mamie. Gitarę chciała spalić i powiedziała ,że kupi mi nową. Ostatnio nawet znalazłam album z naszymi zdjęciami w śmieciach. I mnie wkurwia. Avril skarbie, Avril kochanie, chcesz ziemniaczki?, trzeba było oszczędząć.- przedrzeźniałam ją udając piskliwy głosik. Przyjaciółka się roześmiała.
-Widzę, że ty i Hidan robicie wszystko ,by czuła się tu źle. Wcale się wam nie dziwie też jej nie lubię. - mruknęła. Wtem rozległ się jej telefon. Odebrała.
-Halo?... Jeszcze chwilkę..... Ale mamo ...... No okej...- Sam posmutniała. -Muszę iść. -wstała. To samo zrobiłam ja.
-Masz do mnie pisać codziennie, dzwonić na skype i w ogóle.- czułam jak łzy napływają mi do oczu .
-Obiecuje. - przytuliłyśmy się. - A ty mi obiecaj ,że nigdy o mnie nie zapomnisz.- wystawiła w moją stronę najmniejszy paluszek.
-Obiecuje.- przytaknęłam chwytając swoim jej. Jeszcze raz się do siebie przytuliłyśmy.. W końcu Sam odkleiła się ode mnie i stojąc w drzwiach powiedziała :
-Jak dolecisz to napisz do mnie. Ok?- kiwnęłam głową ,że dobrze. Kiedy zniknęła za drzwiami rozpłakałam się. Dam uciąć sobie głowę ,że ona w tej chwili też. Te 3 lata dużo zmieniły. Sam to była moja jedyna przyjaciółka. Uśmiechnęłam się ścierając łzy.
-Avril kochanie!! Pomóż mi!! Szybko !! Bo zaraz spadnę !-krzyczała Debbie. Wzięłam jeden karton i wyszłam. Słyszałam tylko jeden wielki huk. Uśmiechnęłam się i zeszłam po schodach.

Po 3 godzinach wszystko było spakowane, wysprzątane i zniesione.
-Okej. Samolot mamy za pół godziny. Czas się zbierać. - powiedział mój tata. Wzięłam torbę i wyszłam ze wszystkimi z mieszkania. Przed blokiem czekała już na nas taksówka. Wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy. Po 15 min. byliśmy już na lotnisku. Potem odprawa i inne. Weszliśmy do samolotu.
-Czyli znowu zaczynamy życie od nowa?- spytałam sama siebie.